Jak nie startować skeletonem

Share

Czas do przyszłego sezonu zimowego płynie nieubłaganie i każdy ślizgacz przygotowuje się na ile tylko może. W przypadku skeletonu nie da się oczywiście prowadzić typowego szkolenia torowego, można za to trenować start. Kiedyś pisałem, że skeleton jest ogólnie rzecz ujmując bardzo prostym sportem. I w sumie jest to prawda za wyjątkiem jednej drobnej rzeczy 🙂 Startu właśnie 🙂

W COS – OPO Cetniewo znajduje się stosowny trenażer służący do symulacji tego, co dzieje się na prawdziwym torze. Nie odzwierciedla oczywiście wszystkiego 1:1, ponieważ w odróżnieniu od prawdziwego toru nie jest nachylony w dół, lecz jest płaski. Tarcie stalowych kółek o szyny jest oczywiście inne niż płozy o lód. Nie ma też żadnego ryzyka 'wyskoczenia z rowka’.

Z mojej strony wszystkie te różnicę są nawet zaleta, gdyż pozwala to uwypuklić jak ja bardzo nie potrafię tego robić 🙂 Nie żebym wcześniej nie wykonywał prawilnego startu. Próbowałem jak najbardziej – no prawilnego to może nie do końca. Trzy szybsze kroki i siup na deskę. Nawet bym tego nie nazwał wskakiwaniem. Trzeba się jednak rozwijać i korzystać z tego trenażera ile się da. Jak mówi przysłowie im dalej w las, tym więcej drzew. Nie będę w tym odkrywczy ale powiedzmy sobie wprost:

Start jest najtrudniejszym i najważniejszym elementem ślizgu

Jeżeli chodzi o start można by tu wyjaśnić trzy elementy. Trzy, które oczywiście robię źle. Albo przez złą technikę albo po prostu przez brak siły. Pierwszy element to 'rozruch’ czyli moment ruszenia i kilka pierwszych kroków. Drugim elementem to dalszy bieg i rozbieg to prędkości wskoku, no i na koniec sam wskok. Zacznijmy od samego początku.

Jak powinna wygląda poprawna pozycja do startu? Przede wszystkim regulamin nie definiuje czy zawodnik na startować na lewą, czy prawą rękę. Tutaj jest dowolność. Załóżmy jednak typową sytuację jak na zdjęciu powyżej. Start ze skeletonem to tak naprawdę sprint ze startu 'prawie’ górnego, jeżeli więc deskę pcha się prawą ręką, to do przodu powinna być wysunięta lewa noga. Nogi powinny być jak najbliżej skeletonu – zawodnik powinien biec jak najbliżej jest to praktycznie możliwe tak, aby przykładana przez niego siła byłą skierowana maksymalnie w przód a nie w bok. To jest oczywiste.

Jeżeli zawodnik startuje na prawą rękę trzymając lewą stopę wysuniętą w przód to lewa ręką powinna być przed startem odchylona do tyłu.

Standardowo podczas biegu ręce i nogi poruszają się 'na krzyż’. Jeżeli prawa noga idzie do przodu, to lewa a nie prawa ręka powinna iść do przodu. Jest to w sumie naturalny odruch i wiele osób nawet nie zauważa, że gdy chodzi spacerowym tempem robi w zasadzie identycznie. Spróbujcie kiedyś iść a najlepiej biec i albo nie ruszać rękoma w ogóle, albo w rytmie lewa ręka z lewą nogą. Nie da się 🙂

Nieco mniej oczywiste jest to, że zawodnik nie powinien patrzeć się przed siebie ale pod nogi. Jest to kolejny element z którym mam problem ale to jest już kwestia naturalnego, ludzkiego przyzwyczajenia. Najczęściej gdy idziemy, to patrzymy się w kierunku naszego ruchu aby widzieć czy nie mamy przed sobą np przeszkody. Na torze trzeba oczywiście się liczyć ze skończoną długością rowków startowych i miejsca w którym zaczyna się odliczać czas. To jednak trzeba wyczuć instynktownie. Zadzieranie głowy do przodu podczas biegu powoduję nadmierne naprężenie mięśni karku i barków, może też nieco utrudniać rozwijanie maksymalnej prędkości. Pogarsza też aerodynamikę.

Skeleton należy trzymać circa po środku trzymadła. Nie za bardzo z przodu i nie za bardzo z tyłu. Nie dumałem nad mechanicznymi powodami takiego stanu rzeczy. Okazało się po prostu, że tak jest wygodniej.

No i teraz sam bieg.

Kluczowe jest kilka pierwszych kroków. Tutaj musi prać do oporu. Nie będę już używał analogii do załączania silników trakcyjnych lokomotywy EU07 od razu w połączenie szeregowe bez rezystorów ograniczających prąd rozruchowy, bo i tak mało kto by to zrozumiał. Wystarczy że skupimy się na tym, że cała zajebistość tego sportu leży właśnie w dynamice. Dynamiczny start jest potrzebny aby szybko wejść na dużą prędkość startową i nie marnować cennych milisekund na gramotne rozpędzanie się. Tu rolę odgrywają następujące czynniki:

  • Waga zawodnika – im lżejszy tym szybciej przyspiesza, chodź podczas ślizgu działa to w drugą stronę
  • Surowa siła mięśni – aby jak najszybciej ruszyć z miejsca i jak najszybciej biec
  • Technika biegu jako taka
  • Wzrost – co biorąc pod uwagę, że mam 195 cm jest problemem.

Start, bieg jak i wskakiwanie na deskę możemy obejrzeć na filmie poniżej (po kliknięciu powinien uruchomić się od razu we właściwym momencie, gdzieś około 3 i pół minuty). W moim przypadku problemem puki co jest po prostu siła. Normalnie bieg trwa około 30 metrów, podczas gdy u mnie po 20 już brakuję mi siły i nie dość, że przestaje przyspieszać to jeszcze zwalniam i hamuję.

No to na koniec wskakiwanie na deskę. Ten element jest IMHO najtrudniejszy, najtrudniej jest się bowiem przełamać do rozpędzenia się do ponad 20km/h z dość ciężkim, żelaznym urządzeniem a następnie wskoczenia na niego głową do przodu. Sama technika skoku też jest 'nieco zawiła’. Jak widać na powyższym filmie należy raczej wpaść na skeleton piersią albo barkami albo barkami i udami/kolanami jednocześnie. W moim przypadku problem polega na tym, że w zasadzie najpierw niejako 'klękam’ na skeletonie a potem kładkę się na wznak. Nie było by to problemem gdyby nie to, że przy okazji szoruję butami po nawierzchni, co oczywiście nie dokłada mi prędkości a wręcz odwrotnie.

To w zasadzie tyle jeżeli chodzi o start na Skeletonie. Tylko albo aż tyle o elemencie ślizgu, który z pozoru wydaje się tak prosty. Teraz nieco opowieści o życiu – takie „Meaning of Life”

Czas nieubłaganie płynie. Jeszcze niedawno ekscytowałem się moim pierwszym startem w Pucharze Europy podczas gdy teraz do pierwszego zgrupowania na lodzie (w październiku) jest już bliżej niż dalej. W zasadzie powinienem się cieszyć ale jest to dość przygnębiające, że czas płynie tak szybko. Potrzebnych albo fajnych rzeczy do zrobienia jest mnogo a czasu na to jest bardzo niewiele.

Pojawia się też inne odczucie. Trochę podobne do tego przed Pucharem Europy. Z jednej strony nie mogę się już doczekać pierwszego wyjazdu do Siguldy. Z drugiej jednak strony wiem jak dużo nerwów i emocji będzie mnie to zaś kosztowało. Wiem dokładnie co czułem w Igls czekając na swoją kolej. Wiem dokładnie co będę czuł w Siguldzie przed pierwszym ślizgiem w sezonie (z Juniora oczywiście hehe) i jak będę mówiąc kolokwialnie posrany ze strachu w momencie wyjścia z szatni.

Skeleton to naprawdę bardzo bezpieczny sport i jednocześnie dostarczający mnóstwa fajnych emocji. Pojęcie fajnych emocji jest jednak bardzo szerokie. Należy do niego również to zajebiste uczucie gdy jeszcze 40 sekund wcześniej z przerażeniem wychodziłeś z szatni a teraz jesteś dowalony adrenaliną, że zrobiłeś fajny ślizg. Suma summarum to jest jednak przerażające 😀

Czy jednak jest to coś najlepszego ze wszystkiego czym się zajmuje? No właśnie niekoniecznie. No i tak, zaraz znowu będzie Laser Radial 🙂 Nie tylko Laser ale i paralotnia. Dlaczego? Skeleton jest zajebisty ale ma jeden podstawowy ale duży problem. Ze względu na absurdalnie dużą prędkość ślizgu tu nie ma czasu na myślenie. Trening torowy polega na zrobieniu tak dużej ilości ślizgów aż zawodnik zaprogramuje sobie co dokładnie ma robić na jakim wirażu. Tor jest w zasadzie niezmienny i za każdym razem identyczny. To z jednej strony dobrze, bo likwiduję całkowicie losowość i uwypukla umiejętności zawodnika.

Ale kurde z drugiej strony jednak brakuję sportom ślizgowym tego czegoś. Tego czegoś, dla którego mogę setki razy startować paralotnią z jednego i tego samego Skrzycznego i za każdym razem chcę tam wracać. Tego czegoś dla którego ciągle wychodzę tą samą łodzią żaglową z tego samego portu na to samo jezioro i za każdym razem zastaję jednak coś innego. Sporty napędzane siłami natury wymagają czegoś więcej niż tylko szybkiego biegu na starcie. Wymagają bacznej obserwacji, analizy i przewidywania. Kombinowania jak wykorzystać zastane okoliczności na swoją korzyść i przy okazji nie dać się wyskładać albo przewrócić masztem na bok (albo do dołu hehe). Stety niestety skeleton nie daje zajebistości w tym obszarze.

Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.

You may also like...