Jak Zacząć?

Załóżmy więc, że oglądnąłeś jakąś relację z pucharu świata bądź ostatniej Olimpiady Zimowej (tj. Pjongczang 2018). Jesteś wysportowany, masz pieniądze i jesteś w tym ułamku, czy wręcz promilu populacji naszego kraju, który jest na tyle zakręcony że stwierdził: „łał, to jest super, ja też tak chcę!”

Spieszę z wyjaśnieniem i kubłem z zimną wodą. Do momentu w którym w Polsce powstanie tor sztucznie lodzony, możesz w zasadzie zapomnieć o jeździe na lodzie (na sankach) i im szybciej to zrobisz tym lepiej dla Ciebie 🙂 No cóż, tak zabrzmiało to może nieco brutalnie ale dlaczego tak jest?

Tu trzeba nieco powiedzieć o wadach tego sportu. Jest to sport bezpieczny, satysfakcjonujący, dający mnóstwo emocji i adrenaliny. Ma jednak jedną, główną i podstawową wadę. Wymaga bardzo specjalistycznego i jednocześnie drogiego obiektu. Pograć w piłkę możemy niemalże na każdym rogu, nawet małe miasta miewają pływalnie, natomiast sztucznie lodzonych torów saneczkowych jest na całym świecie zaledwie kilkanaście. Niemcy posiadają cztery, amerykanie dwa, Norwegowie, Łotysze, Austriacy i Włosi zaledwie jeden.

W czym więc problem? Jak często w takim przypadkach chodzi o pieniądze. Sanki nie są sportem tanim. Koszta sprzętu treningowego to nic w porównaniu do kosztów samego treningu. Jeden ślizg na sankach na sztucznie lodzonym torze kosztuje od 25 do nawet 45 euro. Tak, nawet to czterdziestu pięciu euro. Biorąc pod uwagę, że podczas jednego zgrupowania wypada zrobić co najmniej 8…10 ślizgów to koszty nasuwają się same. W Polsce jedynie reprezentację (seniorów i juniorów) oraz jedna specjalizowana szkoła sportowa ma finansowanie umożliwiające opłacenie swoim zawodnikom tak drogich wyjazdów treningowych. Z oczywistych względów formalnych nie ma żadnej możliwości aby do treningu szkoły i reprezentacji przyłączył się jakikolwiek amator, a lokalnych klubów po prostu nie stać na organizację treningu na torze zagranicą.

Uchylając rąbka dlaczego ślizgi są tak drogie można zadać pewne podchwytliwe pytanie. Co jest głównym kosztem utrzymania takiego obiektu?

Otóż nie są to ani pensje personelu, ani nawet koszt wody używanej do lodzenia. Głównym i największym kosztem jest energia elektryczna napędzająca sprężarki i wymienniki ciepła instalacji schładzającej tor. Wg informacji znalezionych chociażby na stronie WWW toru w Schonau am Koenigsee łączna moc maszyn to 2 MW (megawaty). Oczywiście pełna moc jest potrzebna bardzo rzadko, być może tylko do początkowego zalodzenia toru. Tym nie mniej jednak urządzenia chłodnicze muszą być używane gdy temperatura jest większa od 0. I nawet jeżeli jest to tylko 300…400 kilowatów, to takie obciążenie załączone dzień i noc przez tydzień bez przerwy skutkuję sporym wskazaniem układu pomiarowego zużytej energii. Wiadomo, że żaden operator toru nie zamierza dokładać do interesu, stąd tak wysokie ceny 🙂

Tak naprawdę 'zamrażarka’ nie jest używana zawsze gdy temperatura jest > 0. Czasami wręcz nie można włączyć instalacji chłodzącej przy dodatniej temperaturze, gdyż przy padającym deszczu i wysokiej wilgotności skończyło by się to gwałtownym narostem szronu na samym lodzie i na całym otoczeniu toru.

Na koniec aby nie zostawiać z niczym. Co możesz zrobić jeżeli naprawdę jesteś zdesperowany aby spróbować? Jest kilka opcji poza Polską ale od razu uprzedzamy, że wymagają one naprawdę sporo samozaparcia. Pierwszą z nich jest tzw. Gaesterodeln. Jest to event organizowany na kilku torach (na pewno ma miejsce w Winterbergu i Shonau am Koenigsee) w ramach którego ze sportem może zmierzyć się każdy zainteresowany. Starty odbywają się z jednego ze startów dziecięcych tak, aby prędkość jazdy nie przekraczała 50km/h. Cena za ślizg jest dwu lub trzy krotne niższa od tej dla zawodowców.

Jeżeli pracujesz, lub z innych powodów regularnie bywasz w USA masz kolejną opcję. Jak wiadomo Stany Zjednoczone to kraj, który daje nieograniczone możliwości ludziom z pomysłem i pieniędzmi na jego realizację. Nie inaczej jest w przypadku sanek. W USA istnieją dwa, lub nawet więcej typowo amatorskich klubów sankowych. Układ jest prosty, płacisz i masz możliwość amatorskiego trenowania tego sportu, oraz brania udziału w organizowanym przez te kluby współzawodnictwie. Na chwilę obecną nie mamy jednak wiedzy o jakimkolwiek klubie amatorskim działającym w Europie (co nie oznacza, że takowych nie ma)

Jest też trzecia opcja. Wprawdzie nie sankowa ale tycząca się sportów ślizgowych. Jeżeli nie stać Ciebie na wyjazdy to USA ale z drugiej strony kręci Ciebie rywalizacja sportowa i chcesz ślizganie traktować jako amatorski ale jednak sport, to pozostaje Ci jedno proste oraz skuteczne rozwiązanie. Rozwiązanie to znajduje się w dolinie rzeki Gauji, około 50 kilometrów od Rygi, czyli w Siguldzie. Nazywa się „Showelrace” (http://showelrace.com/en) i jest sportem ślizgowym polegającym na jeździe po torze sankowym na…. Łopacie 🙂 Tak. Na zwykłej aluminiowej łopacie. O Showelrace napiszemy na osobnej podstronie ale już tutaj możemy zachęcić tym, że jest to impreza cykliczna odbywająca się (trening + zawody) 9 do 10 razy w sezonie, a co najważniejsze jest otwarta dla absolutnie każdego pełnoletniego i zdrowego człowieka chcącego uprawiać ten dość interesujący sport . Najlepsi Łotewscy zawodnicy osiągają prędkość ślizgu do 90km/h, początkujący oscylują w granicach 55…65km/h

Właśnie na takich łopatach jeżdzą zawodnicy Showelrace. Po lewej na stojakach łopaty „jedynkowe”, Fiskars model katalogowy 1001637. Po prawej zmodyfikowane łopaty „dwójkowe” tj. do jazdy dla dwóch osób.

Ostatnią możliwością, choć również nie związaną z sankami jest brat tego sportu czyli Skeleton. Jeżeli nie przeraża Ciebie perspektywa ślizgania się głową w przód z brodą zaledwie kilka cm nad powierzchnią lodu, to zdecydowanie powinieneś pójść w tą stronę. Tym bardziej, że naprawdę nie powinno Cię to przerażać a sport jest dużo prostszy i dużo bardziej dostępny niż sanki 🙂 Więcej informacji można znaleźć w odpowiednim menu na górze.