Początkiem marca, podczas mojego pobytu w Karpaczu spotkałem się z Kubą Kowalewskim przy okazji wylicytowanego przeze mnie plastronu startowego z Koenigsee. Pieniądze poszły na szczytny cel a ja miałem przy okazje spotkać jak by nie patrzeć jednego z naszych najlepszych dwójkarzy. Naturalnie przy tej okazji nie rozmawialiśmy o pogodzie a o zakończonym już sezonie zimowym 2020/21. Ja miałem zaś sposobność porównać, jak wyglądają dwa różne, chodź tak bliskie sobie światy. Sanek i skeletonu.
Na tę okoliczność pozwoliłem sobie sporządzić krótki wywiado-felieton, oczywiście przez Kubę autoryzowany, gdyż nie śmiałbym czegoś takiego upubliczniać bez jego wiedzy a zgody. Pragnę przy tym zwrócić uwagę, że jak to każdy wywiad nie jest on dosłownym zapisem wypowiedzianych słów a jedynie luźną prezentacją treści rozmowy. Wbrew obecnym modom nie mam w zwyczaju odwiedzać ludzi mając skitrany pod kurtką dyktafon, skrzętnie rejestrujący wszystko na taśmę magnetyczną lub inny temu podobny nośnik. Bazuję tu wyłącznie na mojej pamięci nieulotnej, która pomimo postępujących lat trzydziestu ma się jeszcze całkiem nieźle.
Zacząć należy od wyników, które w tym sezonie były w przypadku Kuby Kowalewskiego i Wojtka Chmielewskiego jak zwykle bardzo dobre, wystarczy tu wymienić drugie miejsce w Pucharze Narodów w Winterbergu (https://www.fil-luge.org/cdn/uploads/nationscup-doubles-winterberg-result.pdf), czy też ósme na Mistrzostwach Świata w Koenigsee w konkurencji Sprintu Dwójek (https://www.fil-luge.org/cdn/uploads/sprint-doubles-final-koenigssee-result.pdf) (http://www.pzssan.pl/wiadomosci/bardzo-udany-start-polskiej-dwojki-w-sprincie-podczas-mistrzostw-swiata-seniorow-w-konigssee,287.html) na szesnaście startujących dwójek.
luge.pl> Powiedz proszę jak u was wygląda organizacyjnie Puchar Świata
Kuba Kowalewski> Poniedziałek to dzień na podróż pomiędzy jednym torem a drugim. We wtorek jest oficjalne ważenie, środa i czwartek to dni treningowe. W piątek jest Puchar Narodów, który jest jednocześnie kwalifikacją do Pucharu Świata. No a w sobotę i niedzielę są główne zawody.
> A jakie są zasady kwalifikacji do pucharu świata?
Kuba Kowalewski> Dwunastu najlepszych zawodników nie musi się kwalifikować i po prostu jedzie od razu w Pucharze Świata. Reszta musi wystartować w Pucharze Narodów, dzień przed Pucharem Świata i po nim przechodzi 12 najlepszych dwójek.
> Czyli stąd bierze się to, że często macie bardzo wysokie miejsca w Pucharze Narodów ale potem na głównych zawodach macie dużo niższe?
Kuba Kowalewski> Tak, bo potem dochodzi tych dwunastu najlepszych, którzy od razu byli zakwalifikowani.
> No to jest różnica w porównaniu do skeletonu. U nas w ogóle są trzy poziomy zawodów. Puchar Europy, Puchar Międzykontynentalny i Puchar Świata. Na Pucharze Europy jest tak, że w zasadzie to trzeba na oficjalnym treningu dwa razy dojechać bez wywrotki i już jest się w zawodach. No ale już poziom wyżej trzeba mieć odpowiednie miejsce w rankingu z tym, że w sumie nie kojarzę jakie to są dokładne zasady.
Co widać po całej zawartości strony luge.pl, Skeleton jest o niebo łatwiejszym sportem niż sanki, stąd tak niskie wymagania, aby zakwalifikować się do konkursu głównego Pucharu Europy. Sanki, a w szczególności dwójki to już dużo ambitniejsza zabawa. W zasadzie można powiedzieć, że sankowa dwójka jest najtrudniejszym sportem ślizgowym w ogóle.
> Weź mi powiedz jedną rzecz, która mi zawsze spokoju nie dawała. Jak by w ogóle macie podzielone sterowanie podczas jazdy?
Kuba Kowalewski> Ogólnie zadaniem Wojtka jest odpowiednie trafienie w wiraż, czyli wjechanie na niego od dobrej strony. Ja zajmuję się odpowiednim utrzymaniem się na nim i pomagam Wojtkowi w sterowaniu.
> Czyli Wojtek steruje głównie płozami a ty naciskiem barków na most. Dobrze rozumiem?
Kuba Kowalewski> Tak to miej więcej wygląda.
> A jak Ty jesteś w stanie to robić jak w zasadzie nic nie widzisz oprócz pleców i głowy Wojtka.
Kuba Kowalewski> No nie do końca, bo po bokach jednak coś widać. Ale tak naprawdę nie jest to do niczego potrzebne. Mamy tak dużo oddanych ślizgów, że w zasadzie jedzie się automatycznie.
> Właśnie jak jesteśmy przy treningu to jak wygląda wasz sezon przygotowawczy? Rozmawiałem ostatnio z trenerem skeletonu z Winterbergu od którego kupiłem moją deskę i żalił mi się trochę, że korona to, korona tamto, owamto i że jego zawodnicy zrobili “tylko około 100 ślizgów” a to nie jest reprezentacja, tylko lokalny klub.
Kuba Kowalewski> My mieliśmy problemy w związku z wirusem na początku sezonu i nie mogliśmy zacząć przygotowań tak jak zwykle. Ja z Wojtkiem mieliśmy dodatnie wyniki i musieliśmy zostać na kwarantannie. Potem udało nam się pojechać do Altenbergu na trening i po Altenbergu od razu wskoczyliśmy w zawody. Tam zrobiliśmy 40 kilka ślizgów.
> A ile jesteście w stanie zrobić na jednym treningu?
Kuba Kowalewski> To zależy. Czasami mamy jedną sesję treningową dziennie, czasami dwie. Ale ogólnie zdarza się, że sześć ślizgów.
> W jednej sesji?
Kuba Kowalewski> No tak.
> Ojoj. To strasznie dużo. Jak byliśmy na zgrupowaniu w Siguldzie w grudniu, mieliśmy tam na jeden sesji dwa albo najwyżej trzy ślizgi. My jako Polska mieliśmy jedną sesję rano ale nie kojarzę, żeby potem była druga. W ogóle to u mnie trzeci ślizg już jest trochę na siłę. Wszystkie są ogólnie kiepskie, ale na treningu do PE trzeci w serii był gorszy niż drugi.
> A tak w ogóle ile mieliście testów na wirusa przez cały sezon?
Kuba Kowalewski> Razem 35. Zawsze był jeden na wjazd i jeden na wyjazd z zawodów. Ale jak jechaliśmy z Polski to trzeba było mieć też oczywiście test zrobiony tutaj, żeby w ogóle pojechać.
> Mi się udało mieć tylko 6 albo 7 przez cały sezon. Za to nasz trener, Olek Polewacz miał 45 testów, ale sam przyznał, że trochę stracił rachubę. Ja się trochę śmiałem, że mu związek będzie musiał płacić szkodliwe za zużyte dziurki w nosie 😊
Rozmawialiśmy też oczywiście o kwestii wyszkolenia i treningów. Ponarzekaliśmy też krótko na brak toru w Polsce i związane z tym niedogodności dla nas 😊 Przy okazji udało się porównać różniące się potrzeby pomiędzy wyszkoleniem Saneczkarza a Skeletonisty. Nie chodzi tu oczywiście o różnicę w dostępie do infrastruktury, czy fakt np. Braku szkół sportowych z dyscypliną Skeleton, ale o to co wynika z trudności jednego i drugie sportu.
> Jak wygląda u Was kwestia wyszkolenia dzieci? Jaki miej więcej poziom mają zawodnicy, którzy kończą SMS w Karpaczu?
Kuba Kowalewski> Powinno być tak, żeby po szkole sportowej byli gotowi do jazdy ze swoich startów. Dla dziewczyn ze startu damskiego a dla chłopców z męskiego. Zależy to jednak od konkretnego przypadku. Ci, którzy mają najlepsze wyniki często idą do kadry. Pozostali, którzy się nie załapią najczęściej kończą w tym momencie swoje kariery. Jednak w zasadzie wszyscy chłopcy na koniec szkoły jeżdżą w Siguldzie z damy a dziewczyny spod damy. To jest decyzja trenerów czy puszczą kogoś z samej góry czy nie i ogólnie są dość ostrożni.
> W skeletonie to jest zupełnie inaczej. U was trener Skowroński ma fajnie, że ma na wejściu od razu wytrenowanych i znanych zawodników. U nas jest tak, że jak jest jakaś rekrutacja do kadry, czy bobów, czy skele to się po prostu szuka wśród lekkoatletów, no bo my nie mamy szkoły. I tu czasami jest problem, bo ludzie ogólnie nie wiedzą na co się piszą. Były przypadki, że gość przyjechał do Siguldy i jak zobaczył start z topu i cały tor w ogóle, to stwierdził, że się boi i nie będzie jeździł. My na dzień dobry jeździmy od razu z juniora i czasami ktoś po jednym, dwóch ślizgach mówi, że nie bo się boi albo się poobija i się zraża. Tak w ogóle trochę się dziwię, że SMS jeździ do Siguldy jak w sumie np. Altenberg jest bliżej.
Kuba Kowalewski> My zaczęliśmy ten sezon w Altenbergu ale tor był strasznie obłożony. Zajęty był w zasadzie od rana do wieczora non stop. Masz rację, że z Karpacza jest tam dużo bliżej niż droga do Siguldy ale Niemcy jeszcze musieli by się zgodzić na zorganizowanie treningu. Dzieci nie będą jeździły z damy czy z męskiego, tylko z niskich startów. To jest trochę kombinacji no i wiadomo, że u nich jeżdżą przede wszystkim ich zawodnicy.
> Racja. Teraz jak naszym trenerem jest Olek to wiadomo, że my bazujemy w Siguldzie bo Olek sam tam się szkolił, jeździł i zna bardzo dobrze wszystkich z czasów jak sam był czynnym zawodnikiem. Przed Olkiem i Martinsem Bite w Polsce pracował trener z Niemiec, którego dobrym kolegą jest dyrektor toru w Koenigsee i kadra jeździła tam. Wtedy wystarczył jeden telefon i na torze mogli być, kiedy chcieli i na jak długo chcieli. Teraz wiadomo nie jest to możliwe.
Tu pozwolę sobie na małą dygresję o konieczności posiadania toru w PL. Do tego należy zrozumieć różnicę w wymaganiach pomiędzy sankami a skeletonem. Sanki są dość trudnym sportem i nie da się go nauczyć szybko i łatwo. Szkolenie zaczyna się od bardzo wczesnego wieku i trwa kilka lat zanim zawodnik będzie gotowy do jazdy z topu. Z tego też powodu brak toru w Polsce jest tak dużym problemem dla saneczkarzy. Nierealne jest zorganizowanie regularnych treningów dla dzieci ze szkoły podstawowej czy gimnazjum. Raz ze względu na koszty, dwa przez brak praktycznych możliwości wyjechania z małymi dziećmi na kilka tygodni za granicę. Tor musi być pod ręką i jest to podstawowy wymóg.
Skeleton daje zupełne inne możliwości. Tutaj rekrutuje się osoby w wieku 16…20 lat z przygotowaniem lekkoatletycznym. Ponieważ skeleton jest łatwym sportem można się go nauczyć dość szybko, nawet nie mając dostępu do toru ‘pod ręką’ w kraju. Jest to drogie i trudne logistyczne, ale możliwe. Warunkiem jest posiadanie dostępu do toru, co jak widać w Polskim wariancie oznacza oczywiście Siguldę. System funkcjonuję jednak, ponieważ mamy w zasadzie nieskrępowany dostęp do Siguldy – w odróżnieniu do torów Niemieckich gdzie ten dostęp jest już mocno utrudniony.
> A powiedz mi w ogóle czy w sankach zdarzają się przypadki taki jak mój w skeletonie, żeby ktoś zaczynał jeździć dopiero w takim wieku jak mój? Raczej chyba nie, bo sanki są jednak trudne.
Kuba Kowalewski> W kadrze był Artur Petyniak, który jeździł w dwójce z Adamem Wanielistą. On wrócił do dyscypliny po chyba 15 latach jak był w wieku już dobrze ponad 30 lat. Miał możliwości, bo ma własną firmę i zdecydował się, że chciałby spróbować zakwalifikować się na Igrzyska. Jeździł za własne pieniądze, ale nie udało mu się dostać na Olimpiadę.
> A to wiem. Ale Artur był po szkole sportowej w Karpaczu i wracał po 15 latach, już z doświadczeniem. W zasadzie to umiał jeździć na sankach
Kuba Kowalewski> No tak, on jest absolwentem szkoły w Karpaczu.
> To jest różnica. W skeletonie jest to ogólnie rzadko spotykane, ale się zdarza, żeby ktoś w wieku circa 30 lat albo trochę więcej dopiero zaczynał z tym sportem od zera i to za własne pieniądze. Jak byłem na zgrupowaniu w Siguldzie to spotkałem gościa z Australii, nazywa się Nathan Jones i teraz ma 40 lat. Jest żołnierzem zawodowym i zaczynał 10 lat temu jak był w Anglii. Na pucharze w Austrii spotkałem Węgra, prawnika z Budapesztu. Ma 34 lata, w 2018 roku zjechał sobie turystycznie w Igls, spodobało mu się i zaczął trenować. Dainis Dukurs mu bardzo dużo pomaga, no i ma od Niego sprzęt. W ogóle to jest taką trochę ciekawostką u siebie w kraju, bo jest pierwszym skeletonistą w ogóle na Węgrzech 😊
Na koniec tej rozmowy, aby udowodnić, że Skeleton jest łatwy pozwolę sobie podać za przykład wspomnianego tutaj Adama Wanielisty. Podczas wieczornej imprezy po kolejnym dniu zgrupowania w Siguldzie spotkał on pewnego skeletonistę. Po krótkiej rozmowie doszli do wniosku, że następnego dnia zamienią się na chwilę sprzętami – Adam zjedzie na skeletonie a tenże skeletonista na sankach. Ponieważ nie było czasu na ceregiele Adam odpalił od razu z damy. Jak sam relacjonował wiraże 9 i 10 były problematyczne, gdyż jeszcze nie wiedział jak należy sterować podczas jazdy. Na dalszych wirażach było już lepiej i bez problemu dojechał do mety. Widać więc, że drogą do nauki jazdy skeletonem nie jest długa. Tak miej więcej dystans od 10 do 11 wirażu, czyli kilkadziesiąt metrów. Na szczęście skeletonista zaniechał jazdy na sankach, bo w tą stronę mogło się to zakończyć zdecydowanie nieprzyjemnie. Nawet z Juniora.