Rozmowa z Bartkiem Sienkiewiczem

Share

Niniejszą rozmowę przeprowadziłem z Bartkiem tuż po zakończeniu minionego sezonu 2021 / 22, pod koniec marca 2022 roku. Dyskutowaliśmy o wrażeniach, bo pierwszym sezonie Bartka oraz porównywaliśmy moje i Jego możliwości oraz plany na przyszłość.

Jak trafiłeś do związku? Interesowałeś się wcześniej sportami ślizgowymi, czy był to przypadek albo zostałeś może przez kogoś namówiony?

BS> Wygląda to mniej więcej tak, że w 2020 podczas Youth Olympic Games oglądałem zawody bobslejowe. Zobaczyłem, że jeździ tam zawodnik z polski i stwierdziłem, że jest mniej więcej w moim wieku. Uznałem, że może uda się jakoś do tego sportu dostać. Tak właściwie zgłosiłem się dopiero po roku, co zbiegło się z tym kiedy Rafał Gref zbierał osoby do testów do kadry.

Miałeś, bądź masz jakiś inny, podobnie ekstremalny sport jak bobsleje czy nie?

BS> Nie. Wcześniej uprawiałem lekkoatletykę. Biegałem na 100 metrów, co się jednak z bobslejami trochę łączy.

Tak oczywiście. Lekka i ogólnie przygotowanie kondycyjne w bobslejach jest kluczowe. Mnie bardziej ciekawi, czy miałeś jakieś oczekiwania co do tego, jak te Bobsleje wyglądają oraz czy wiedziałeś na co się piszesz, czy to było bardziej na zasadzie „jakoś to będzie”. Ja do skeletonu trafiłem uprawiając od kilku lat paralotniarstwo. Skeleton nie jest moim najbardziej ekstremalnym sportem i trochę wiedziałem czego się spodziewać.

BS> Hm… Zdawałem sobie sprawę z tego, że to jest dość niebezpieczny sport jak by nie patrzeć. Na pewno niecodzienny i na pewno bardziej wymagający niż lekkoatletyka. Hm. Trochę mnie to zweryfikowało na torze 🙂

Właśnie bardzo żałuje, że nie byłem w ogóle w stanie i nie miałem za co pojechać do Lillehammer. Natomiast bardzo chciałbym, zobaczyć was po raz pierwszy w akcji. Jaka była Wasza reakcja jak zobaczyliście tor po raz pierwszy?

BS> Pierwszy raz gdy widzieliśmy tor to był w zasadzie Track Walk. Piloci poszli z trenerem Olegiem a ja z Kacprem jako rozpychający nie mogliśmy wejść na tor, dlatego mieliśmy tylko wycieczkę w dół, obok. Na pewno tor zrobił ogromne wrażenie, bo konstrukcja okazała się nieco większa niż mi się wydawało, że jest.

Było jakieś „o ja pierdole co ja robię?”

BS> Nie. Na początku wydawało się to dość normalne. Fajnie lód wyglądał ale wiele nie mogliśmy z tego pierwszego spotkania wnioskować.

A podczas pierwszego treningu? Przed twoim pierwszym ślizgiem w ogóle miałeś jakieś duże ciśnienie?

BS> Było bardzo lajtowo, bo nie wiedziałem czego się spodziewać. Do momentu samego startu, to w zasadzie nie myślałem o niczym. Wsiedliśmy obydwaj do tego boba na damie, pilot jechał pierwszy raz, ja jechałem pierwszy raz. Potem jak już nas popchnęli, to przez pierwsze wiraże było jeszcze OK, bo było w miarę wolno i nie było ciśnienia, chodź wtedy jeszcze nie wiedziałem co to jest to ciśnienie. Tak właściwie gdzieś dopiero około 11, w zasadzie między 11 a 13 zaczęło wgniatać. Światła migały w dziurze w podwoziu na hamulec. Może szybciej dało się już to odczuć, ale to końcowe wiraże to huhu. Było to bardzo ekstremalne przeżycie jak na pierwszy raz. Szczerze, to zastanawiałem się czy wsiąść drugi raz czy nie.

Ale zastanawiałeś się, bo się czegoś przestraszyłeś podczas jazdy? Czy może adrenalina tak bardzo cię przytłoczyła, że miałeś odczucie „No spoko, puki co, na dzisiaj wystarczy”

BS> To było coś pomiędzy. Byłem zdziwiony i prawdopodobnie trochę przestraszony, co by nie mówić. Nie wiedziałem czy chcę jeszcze raz tego spróbować. No ale przyszedłem do tego sportu z myślą, żeby coś osiągnąć w przyszłości. Nie tylko, żeby wsiąść teraz, raz i koniec przygody. Gdzieś w głowie na pewno są igrzyska, co każdy chciałby osiągnąć, a myślę, że w tym sporcie da się to zrobić. Jak wszystko pójdzie dobrze, to te cztery lata mogą być w porządku. I wtedy powiedziałem sobie, że muszę zjechać drugi raz. I zjechałem drugi raz i każdy następny był coraz fajniejszy. Teraz to jest już coś normalnego, po prostu wsiadam do boba i jadę.

Jesteś rozpychającym. Nie miałeś, bądź nie masz takiej obawy, że w zasadzie ty tego nie kontrolujesz i musisz zaufać pilotowi, że nie popełni żadnego błędu i jazda nie skończy się jakąś srogą wywrotką?

BS> Tak jest. Muszę mu ufać. Inaczej ja bym tam nie wsiadł i chyba pilot też musi mieć jakieś poczucie, że osoba, która siedzi za nim wierzy w to, że on dojedzie do mety. To na pewno pomaga psychicznie.

No tu jest trudniej. W przypadku skeletonu jest jasne. Jechałeś sam, to wywaliłeś się też sam. Różnie by można traktować bezpieczeństwo, tzn. co oznacza, że coś jest bezpieczne albo nie. Pewnie słyszałeś, że i w przypadku polskiej kadry były przypadki, gdy dziewczyna skończyła na wózku. Formalnie, na pewno podpisywaliście kwity, że zdajecie sobie sprawę z niebezpieczeństw i podejmowanego ryzyka. Tym niemniej, w razie poważnego wypadku zawsze jakaś wina moralna i poczucie odpowiedzialności pozostaje, bo jednak coś się stało.

Przypomnij mi. Byłeś na treningu w Siguldzie w grudniu 2021?

BS> Nie. To było szkolenie wyłącznie dla pilotów, ja siedziałem w domu.

A jak wygląda Sigulda to wiesz? Ten start na estakadzie na 7, 8 piętrze i w ogóle. Nie chcę straszyć ale Lillehammer i Igls to są generalnie łatwe tory, a Sigulda to niezła mordownia. Tam jak na Skeletonie jedziesz nawet z juniora, to jak nie zrobisz nic albo cokolwiek źle, to leżysz za 15 wirażem. Wiem z opowieści, że w poprzednich latach rekrutacja wygląda tak, że ktoś tam się zgłosił sam do kadry albo były robione bardziej masowe testy. Natomiast pojawiał się zawsze ten sam problem, co np w paralotniarstwie. Można bardzo dużo o tym opowiadać, pokazywać zdjęcia, filmy itp. Ale nie da się tego w żaden sposób zasymulować, żeby wiedzieć jaka będzie reakcja. No i tacy ludzie jechali na pierwszy raz do Siguldy i reakcje były przeróżne. Od „spierdalaj, nie ma mowy” na pierwszy widok toru, przez to, że ktoś zrobił jeden ślizg i wtedy stwierdził, że nie. No a część jednak „załapywała i jeździła dalej”. Jest to może trochę kosztowna metoda ale z drugiej strony, jakby się ktoś ma męczyć, bać i jeździć na siłę, to i tak nie było by z tego wyników.

BS> Dokładnie, trzeba to lubić i trzeba sobie przede wszystkim zdawać sprawę z tego, że to jest jednak niebezpieczny sport i tyle. Jak to się zaakceptuje, to można to robić.

A Oleg opowiadał Wam swoją wywrotkę w St Moritz w czasach gdy sam startował w zawodach?

BS> Nie, nie bardzo

Przy zjeździe z horseshoe wywalili się na bok. W momencie wywrotki mieli te, powiedzmy około 90km/h i jadąc bokiem, trąc nadwoziem bobsleja o lód jeszcze przyśpieszali. Do mety dojechali w takiej pozycji mając 110 km/h . A wyście mieli już jakieś wywrotki?

BS> No pewnie. I to taką jedną nawet bardzo spektakularną. Idąc od początku, to pierwsza była w Lillehammer. Nie wiem który to był dzień ale to była to już jazda z topu. Wywrotka była gdzieś na dole, przy końcówce toru. Dało się to odczuć, że za chwile będzie wypadek. Najpierw odbiliśmy się od obudowy toru, a potem na najeździe na wiraż na chwile całkowicie znikło ciśnienie. No i mówię, coś jest nie tak i lepiej się mocniej chwycić. A chwile później łup i szorowaliśmy po lodzie. Na szczęście prędkość nie była aż tak duża, żeby mnie wyciągnęło na zewnątrz z bobsleja. Nic mi się nie stało, w zasadzie to się nawet nie poobijałem. Większych uszkodzeń boba nie było, pilot też w porządku. Przewróciliśmy się po prostu na bok. Ale za to w Winterbergu było już ciekawiej.

Właśnie a jak wyglądał Wasz sezon? Na jakich torach i kiedy byliście?

BS> Najpierw pojechaliśmy do Lillehammer początkiem listopada. Potem piloci pojechali do Siguldy i tak zakończyliśmy 2021 rok. W nowym roku pojechaliśmy do Igls, potem z Igls od razu do Winterbergu i znowu do Igls. Mam film z tego Winterbergu i mogę go podesłać

Tu miał być wstawiony rzeczony film. Jednakże ze względu na drastyczne sceny, które mogły by razić mniej gruboskórnych czytelników postanowiono zaniechać publikacji.

O kurwa. O kurwa… Grubo.

BS> No wszyscy byli w szoku. Od każdego trenera po każdego zawodnika. To był ostatni wiraż przed metą. Mieliśmy już prawie 130km/h prędkości, to się już od 12 wirażu zaczęło

Z tego co widzę, to wyście strasznie spóźnili wejście na wiraż. Weszliście prawie w połowie i wyrzuciło was tak wysoko, że wam po prostu lodu brakło na wyjściu i przewróciliście się na bok. Coś się wam stało po takiej srogiej glebie?

BS> No tu akurat mi spaliło ramię. Nie jakoś bardzo mocno ale trochę. Niestety Aleks uderzył głową o lód. Kask miał trochę rozbity, nie w całości ale miał dużo wgnieceń. Musieli go przetransportować do szpitala na badania, ale na szczęście ostatecznie okazało się, że nic mu nie jest. Musieliśmy tylko trochę naprostować bobslej, natomiast przez tą sytuacje nie wystartowaliśmy w Mistrzostwach Europy.

To myślę Oleg Polyvach elegancko ogarnął tą naprawdę, on ma ze sprzętem bardzo duże doświadczenie. Zresztą co to tam, taka prosta naprawa blacharska bobsleja. Prostowanie podłużnic, to przecież nic takiego.

BS> Lewarek wystarczył.

No dokładnie. Klupnąć młotkiem a jak nie idzie, to większym. W razie czego poprawić brechą i w taki sposób naprawia się sprzęt sportowy, którym się jeździ ponad 130km/h 😀 Trochę w innym temacie, na ile szacujesz ilość oddanych ślizgów przez Was?

BS> Jak byliśmy w Winterbergu, to piloci liczyli to sobie. Wtedy wyszło około 67 ślizgów, licząc oczywiście Puchar Europy i zgrupowanie w Siguldzie na którym mnie nie było. Można powiedzieć, że całkiem nieźle ale jednak na pewno za mało.

Tak. Ja na to patrzę pod kątem Skeletonu ale mimo wszystko jest to trochę podobne. Peter Mayer z Winterbergu – człowiek od którego kupiłem swój skeleton i który był kiedyś trenerek kadry narodowej Skeletonistów powiedział mi kiedyś, że w jego klubie dzieciaki robią nie mniej niż 80 do 100 ślizgów, ale tylko w sezonie przygotowawczym. Także ogólnie, to nie ma co tu porównywać. Oni mają po pierwsze tor pod nosem, a po drugie oni ten tor mają za darmo. Nikt za te dzieciaki nie płaci. W Igls jeden ślizg na skeletonie to 33 Euro, a na bobsleju na pewno więcej. Czyli te 100 ślizgów wychodzi ponad 3000 Euro za same ślizgi, a do tego przecież jeszcze trzeba doliczyć, dojazd, spanie, jedzenie itp. Dlatego to jest orka na ugorze i łatwo nie jest,.

Mówiliśmy już o planach na ZIO i przygotowaniach do tego. Powiedz proszę jak wygląda Twój trening motoryczno – siłowy i ogólnie przygotowania do startów? Mówiłeś, że uprawiałeś kiedyś lekkoatletykę. Czy masz może jakiegoś trenera, który u Ciebie na miejscu prowadzi Ciebie na co dzień, układa plan treningowy i pilnuje czy wszystkie ćwiczenia wykonujesz poprawnie?

BS> Ogólnie współpracuje z Rafałem Grefem i to On jest moim trenerem, w zasadzie od wszystkiego ale odbywa się to zdalnie. Nagrywam moje treningi i na bieżąco wysyłam mu to do konsultacji oraz oceny. Natomiast muszę przyznać, że ta współpraca jest bardzo owocna i bardzo dobrze się rozwijam.

Żebym miał wyrzuty sumienia. Ile masz treningów tygodniowo?

BS> Normalnie, czyli w okresie przygotowań do sezonu trenowałem 6 razy tygodniowo. Codziennie miałem połączone ze sobą dwie jednostki, czyli siłownia + bieganie po stadionie lekkoatletycznym

Tak. To mam wyrzuty sumienia, bo w moim przypadku w porywach do trzech tygodniowo. Dwa raczej zawsze, w porywach do trzech. Bo jak się domyślam jesteś studentem?

BS> Jeszcze się uczę. Nie jestem jeszcze studentem. Jestem w klasie maturalnej technikum gastronomicznego.

I to jest pierwszy podstawowy punkt. Ludzie w Waszym wieku mają po prostu czas się tym zająć. Ja sobie mogę jeździć na tym skeletonie, ale na szybko myśląc nie byłbym w stanie zrobić sobie 6 treningów tygodniowo. Jestem programista, pracuje zdalnie, natomiast mam jeszcze inne rzeczy do zrobienia. Musiałbym codziennie po robocie od razu jechać na siłownie, halę i bym wracał po 20 i nie byłbym w stanie w zasadzie robić nic innego. Poza tym jednak cierpię na problem braku trenera na miejscu. Wcześniej jeździłem do Sebastiana Bednarczyka ze sprinterzy.com ale tam był problem z dojazdem. Droga z Bielska – Białej do Krakowa to ponad półtorej godziny jazdy w jedną stronę i tak tego się nie dało zrobić. Teraz trenuję na hali lekkoatletycznej w Brzeszczu koło Oświęcimia.

Idąc do waszych wyników w tym sezonie. W Lillehammer byliście na 17 i 19 lokacie podczas puchary europy i 27 na pucharze europy w Igls. Zresztą w Innsbrucku wam bardzo dobrze poszło podczas U23, bo byliście na 5 miejscu na 10 załóg. Dużo wam nie brakło do najlepszego, bo w pierwszym ślizgu tylko .7 a w drugim .75 Biorąc pod uwagę, że to jest pierwszy sezon to super.

BS> Też tak myślę. Prawdopodobnie więcej nie dało się z tego wycisnąć. Patrząc ogólnie na to jak mało czasu mieliśmy na przygotowania i jak mało ślizgów oddaliśmy, ten wynik jest jak najbardziej adekwatny.

Bezapelacyjnie tak. Na pewno takie wyniki, jak piąte miejsce na Mistrzostwach Świata U23 wam pomogą jeżeli chodzi o finansowanie. Macie jednak swoje własne plany na pokierowanie Waszą karierą? Jacyś indywidualni sponsorzy?

BS> Myślę, że na pewno będę coś szukał, bo mieć a nie mieć to jest na pewno różnica. Fajnie by było dysponować jakąś niezależną gotówką.

Tak. Bo problemem, który już dawno zauważyłem, to brak jakichkolwiek szans na zarobienie pieniędzy w tym sporcie. Literalnie w tym sporcie to możecie dorobić się zero złotych, zero groszy. Ja wiem, że mam spaczoną perspektywę, bo ślizgam się za pieniądze które zarobię jako inżynier. Tym niemniej, z doświadczenia życiowego wiem, że najważniejsze jest zdobyć zawód i pracę. Zresztą tak było z Maćkiem Kurowskim, saneczkarzem. Wystąpił na trzech Zimowych Igrzyskach, obecnie jest trenerem zatrudnionym w FIL. Pamiętam wywiad, którego udzielił po Pjongczangu. Powiedział, że ma te 34 lata, jest kwiecień, ma 300 złotych na koncie za które musi wyżyć ze swoją narzeczoną, z którą planuję rodzinę. To było bardzo przykre. Człowiek, który osiągnął w tym sporcie wszystko co mógł i na co były możliwości. Nie chcę powiedzieć, że zmarnował 14 lat życia ale skończył karierę i został z niczym. Jest to jednak dołująca perspektywa jak nie masz z czego żyć.

BS> No niestety tak trochę sport w Polsce wygląda. A nawet nie trochę a głównie w taki sposób.

Tak w ogóle widzę w systemie IBSF, że masz wystawioną licencję na Skeleton. Próbowałeś coś jeździć?

BS> No przed sezonem były takie założenia. W zasadzie to miałem nawet bardziej jeździć skeletonem niż w bobsleju ale ostatecznie zostałem rozpychającym w dwójce i to był chyba lepszy wybór.

No musiałbyś sobie spróbować i tego i tego, wtedy można by powiedzieć co jest subiektywnie lepsze. Zresztą w ogóle odniosłem takie wrażenie, że kierowanie bobslejem podczas jazdy nie jest aż takie trudne. Oczywiście wszystko się bardzo szybko dzieje i jest to niebezpieczne ale poza tym, to kierowca ma bardzo dobry widok do przodu czego nie ma w skeletonie, no i jak chcesz w lewo ciągniesz lewy uchwyt i vice versa. Nie ma balansowanie całym sobą. Powiedz przy tej okazji jaka jest rola rozpychającego podczas samej jazdy? Musisz się jakoś układać do wiraży? Czy jak już ruszycie, to po prostu czekasz do mety żeby zaciągnąć hamulec?

BS> Z tego co rozmawiałem z trenerem Olegiem Polyvachem, to na dobrą sprawę w dwójce nie ma to większego znaczenia. Tj. co robi rozpychający z tyłu. Bobslej i tak sam będzie jeździł po torze. Ma to jednak zacznie jak się jeździ czwórką. Wtedy faktycznie wszyscy muszą równo się układać na wirażu ale w praktyce nic o tym nie wiem. Na IBSF Development Program będziemy mieli okazję, bo prawdopodobnie będziemy jeździli czwórką.

Czyli założenie jest takie, żebyście przeszli do czwórki?

BS> Żeby już w przyszłym sezonie jeździć w czwórce. Celem jest zdobyć medal na mistrzostwach świata U23 w czwórce.

Ambitnie. Pewnie będzie Wam łatwiej, bo tych czwórek U23 jest po prostu mniej

BS> No tak. W tym roku były np tylko dwie czwórki, bo Liechtenstein nie wystartował także to dużo mówi. Trener Oleg tłumaczył, że bierze się to z tego powodu, że aby jechać w czwórce, to przygotowania załogi muszą się zacząć od wczesnego lata. Załoga musi być skompletowana i bardzo dobrze zgrana a w niższych kategoriach wiekowych jest to dość ciężko osiągnąć.

ML> Czyli mielibyście przejść typowo na czwórkę i jeździć tylko tak?

BS> Nie. Czwórką i dwójką. Natomiast kadra ma teraz zaplecze. Łącznie jest nas dziesięciu. W sezonie jeździło nas regularnie czterech, plus piąty był trzymany w gotowości jako rezerwowy. Pozostała piątka też jest w kadrze ale po prostu nie została wzięta na sezon. Wszyscy jesteśmy mocno zmotywowani do trenowania i do jazdy.

You may also like...