Prędkość jest to sedno tego sportu. USA Luge Team uknuł pewien slogan który dość dobrze to obrazuje: „The fastest sport on Ice”. W zasadzie można by powiedzieć, że sanki na torach sztucznych są najszybszą dyscypliną w całym programie Igrzysk Olimpijskich i generalnie są jednym z najszybszych dyscyplin sportowych w ogóle, ustępująca jedynie speed-ski, czy z oczywistych powodów skokom spadochronowym czy szybownictwu.
Chris Mażdżer, srebrny medalista IO 2018 w Korei w pewnym materiale wideo (niestety nie możemy odszukać linku do YT) określił tą dyscyplinę jako kombinację kolejki górskiej i zjeżdżalni wodnej na basenie. Z tą oczywistą różnicą, że tutaj woda jest zamarznięta a wagonik nie ma żadnych blokad i zabezpieczeń oraz można nim sterować 🙂

No dobra ale jak to jest z tą prędkością (i przy okazji siłą odśrodkową). Przede wszystkim zależy ona od tego z którego startu saneczkarz albo skeletonista startuje. Upad toru nie jest stały i jest on największy (najstromszy) w początkowym odcinku, zwłaszcza pomiędzy startem męskim a damskim. Dalsza część toru jest już mniej stroma a w dolnych odcinkach tor bywa całkiem płaski, lub wręcz posiada odcinki „pod górę”. Wszystko to aby trzymać prędkość jadącego sankarza w rozsądnych ( 😀 ) granicach. Tak czy inaczej tor sankowy nie jest specjalnie stromy. Wg. oficjalnego regulaminu FIL maksymalne nachylenie nie może być większe niż 10% a średnie 8%. W porównaniu do tras narciarskich jest to w zasadzie ośla łączka.

Ostatnią częścią toru jest dobieg, czyli stromy podjazd za linią mety, który służy jako hamulec, których sanki oczywiście nie posiadają. Maksymalna prędkość ze startu męskiego jest regulaminowo limitowana do 135km/h, przy czym zawodnik powinien osiągać 80km/h już po około 250 metrach.

Prędkość ze startu damskiego wynosi około 120…125 km/h, ze startu juniorskiego to ok 100km/h. Jak już wspomnieliśmy na torze znajdują się tez tory dziecięce z których prędkość wynosi gdzieś pomiędzy 40…80km/h w zależności od tego jak wysoko się znajdują.
No dobra, ktoś może w takim razie zapytać. Czy sanki to trudny sport i jak to jest się ślizgać (niekonieczne z tak dużymi prędkościami)? Odpowiedź na to pytanie znajduje się w poniższym filmie (około 3 minut 20 sekund)
Można by też tu przytoczyć słowa pewnego polskiego trenera. Każdego można nauczyć jeździć do prędkości 100km/h. Jeden załapie szybciej, drugi wolniej ale ogółem poradzi sobie każdy zdrowy fizycznie człowiek. Reprezentacja i szkoły sportowe szukają jednak czegoś więcej, „ludzi którzy nie pękają na robocie” bo wprawdzie „można ślizgać się z połowy toru ale nie o to w tym chodzi”. Gdzie więc leży różnica? Przede wszystkim w głowie. Saneczkarstwo jest sportem ekstremalnym i tyczą się niego podobne zasady jak w przypadku skoków spadochronowych, paralotniarstwa, down-hill i wielu im podobnych.
Co ciekawe jest to znacznie różne od tego jak wygląda siostrzany sport sanek czyli Skeleton. W Sankach dotarcie do etapu w którym umiejętności pozwalają na start z samej góry trwa latami. Wymaga nawet kilkuset ślizgów i nie każdy sankarz będzie na tyle dobry aby móc bezpiecznie pojechać z 'męskiego’. W Skeletonie wszystko jest dużo prostsze. Oczywiście zależy to od toru, natomiast na technicznie łatwych obiektach takich jak St Moritz, Innsbruck Igls czy Winterberg na dzień dobry jeździ się z damy z prędkościami ok 100km/h. Już drugiego dnia, w 3 bądź 4 ślizgu z życiu (!) można spróbować pojechać z samej góry. Wyjaśnienie gdzie leży różnica znajduje się w sąsiednim dziale.